Nie chciałem się żenić, ale mama zmusiła

newsempire24.com 3 dni temu

Kryś, zajmiesz się Antkiem? krzyknęła Kinga w stronę pokoju, poprawiając szalik przed lustrem. Wrócę wieczorem, koło szóstej. Nie zapomnij go nakarmić. W lodówce wszystko gotowe, tylko podgrzać.

Sobota zapowiadała się wyjątkowo nerwowo w pracy nagle zrobił się pożar, a szef poprosił, żeby przyszła w weekend. Nikt inny nie umiał ogarnąć tej sprawy. Kinga zgodziła się bez wahania. Praca dawała jej nie tylko złotówki, ale też poczucie, iż coś znaczy.

Pięcioletni Antek spokojnie bawił się w swoim pokoju samochodzikami. Kinga słyszała, jak syn coś mamrocze pod nosem, udając odgłosy silnika. Typowe sobotnie przedpołudnie. Sprawdzała już zawartość torebki, znalazła klucze, gdy z pokoju wyszedł Krzysztof.

Nie powiedział obojętnie.

Kinga zamarła, ręka zawisła na klamce. Obróciła się, patrząc na męża ze zdumieniem.

Co?
Nie będę dziś siedział z dzieckiem powtórzył Krzysztof, mijając ją i idąc do przedpokoju. Mam swoje plany.

Kinga wpatrywała się w niego, nie wierząc własnym uszom. Sześć lat małżeństwa, a nigdy ani razu mąż nie odmówił zajęcia się synem. Krzysztof zawsze był wzorowym ojcem, przynajmniej tak się wydawało. Kinga stała, próbując ogarnąć sytuację, gdy on spokojnie narzucił kurtkę, włożył buty i wyszedł.

Kryś, nie rozumiem. Co się stało? Kinga zrobiła krok w jego stronę, ale Krzysztof ominął ją, jakby była niewidzialna.
Nic się nie stało rzucił przez ramię i zniknął za drzwiami, nie oglądając się.

Drzwi zamknęły się przed nosem Kingi. Stała na środku przedpokoju, ściskając pasek torebki. W środku wszystko się ścisnęło. Za godzinę miała być w pracy. Za godzinę! Kinga złapała telefon, drżącymi palcami wybierając numer do matki.

Mamo, wybacz, ale potrzebuję pomocy. Natychmiast. Możesz przyjść do Antka?

Matka, na szczęście, nie pytała o szczegóły.

Kinga gwałtownie obliczyła czas i zrozumiała, iż mama przyjedzie za późno. Pobiegła do sąsiadki. Pani Bronisława, starsza pani z naprzeciwka, zawsze pomagała w trudnych sytuacjach. Kinga zadzwoniła do drzwi, patrząc na sąsiadkę błagalnym wzrokiem.

Pani Broniu, ratuj pani. Zajmie się pani Antkiem pół godziny, aż przyjedzie mama? W pracy armagedon, a Krzysztof Krzysztof wyszedł.

Pani Bronisława tylko pokręciła głową, ale się zgodziła. Kinga wróciła do mieszkania, gwałtownie wytłumaczyła synowi, iż zostanie u pani Broni, i wybiegła. Przez całą drogę do pracy nie mogła pozbyć się wrażenia, iż wszystko to sen. Co to było? Dlaczego Krzysztof tak się zachował? Może się pokłócili, a ona nie zauważyła? Kinga przeszukiwała pamięć, ale nic nie przychodziło jej do głowy. Wczoraj wieczorem spokojnie jedli kolację, oglądali film. choćby rozmawiali o planach na tydzień.

W pracy nie mogła się skupić. Kinga robiła wszystko automatycznie, a myśli krążyły wokół porannej sceny.

Kilka razy próbowała napisać do Krzysztofa.

Gdzie jesteś?
Co się stało?
Dlaczego to zrobiłeś?

Ale wiadomości pozostawały bez odpowiedzi. Telefon milczał. Kinga co pięć minut sprawdzała ekran, ale nic się nie pojawiało

Wieczorem Kinga pospieszyła się, żeby mama mogła wrócić do domu.

Dziękuję ci, mamo. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.

Matka pogłaskała ją po głowie, jak kiedyś, gdy była mała.

Nic się nie stało, córeczko. Ale powiedz, co się dzieje? Gdzie Krzysztof?
Nie wiem. Wyszedł rano i do tej pory nie wrócił.

Kinga odprowadziła mamę. W mieszkaniu cisza ciążyła jak ołów. Weszła do pokoju syna, popatrzyła na śpiącego Antka. Chłopiec chrapał, trzymając pluszowego misia. Tak mały, taki bezbronny. Kinga pogłaskała go po włosach, pocałowała w czoło i wyszła cicho.

Krzysztof pojawił się dopiero po dwóch godzinach. Kinga zdążyła już wziąć prysznic, przebrać się w dres i wypić uspokajającą herbatę. Gdy usłyszała dźwięk klucza w zamku, zastygła. Mąż wszedł tak samo spokojnie, jak rano wyszedł. Zdjął kurtkę, buty, poszedł do pokoju.

Kinga stała w drzwiach, obserwując go. W środku gotowało się. Krzysztof nie odrywał wzroku od telefonu. Kinga stanęła tuż przed nim.

Co to, u licha, miało znaczyć?

Krzysztof podniósł na nią obojętne spojrzenie. Tak patrzyli na nią obcy ludzie na ulicy. Nie mąż. Nie ojciec Antka.

Mam dość udawania powiedział.

Kinga zamarła. Krew uderzyła jej do skroni. Powoli opadła na krawędź fotela, nie odrywając od niego wzroku.

Dość czego?
Tej rodziny. Małżeństwa. Ciebie. Syna.

Kinga wpatrywała się w męża, szukając śladu żartu. Ale Krzysztof był poważny. Jego twarz pozostawała zimna i obojętna.

O czym ty mówisz? wydusiła z siebie Kinga, ściskając poręcze fotela.
Dokładnie o tym, co powiedziałem wzruszył ramionami. Nie chciałem się z tobą żenić, Kinga. To matka mnie zmusiła. Mówiła, iż jesteś dobra, miła, porządna. Że takich jak ty trzeba doceniać. Że będę szczęśliwy. Wytrzymałem sześć lat. Ale już nie mogę. To małżeństwo mnie dusi. Ciągnie w dół.

Kinga patrzyła na Krzysztofa z niedowierzaniem. Łzy napływały do oczu, ale nie pozwalała im płynąć. Nie teraz. Nie przed nim.

To dlaczego wytrzymałeś tak długo? jeżeli było ci tak źle, czemu nie odszedłeś wcześniej?

Na twarzy Krzysztofa przemknął cień irytacji.

Dla ciebie. Dziecko podrosło. Dasz sobie teraz radę sama. Gdybym odszedł wcześniej, byłoby ci trudniej. Więc czekałem.

Kinga wybuchnęła śmiechem. Śmiech był gorzki, histeryczny. Patrzyła na męża jak na obcego.

Dziękuję za ten prezent powiedziała sarkastycznie, ocierając łzy.

Idź do oryginalnego materiału