Nie wołaj mnie z powrotem

twojacena.pl 1 tydzień temu

„Mamo, zupełnie zwariowałaś!” – Głos Krzysztofa drżał z oburzenia. – „Jak mogłaś uwierzyć tej szmacie?”

„Nie waż się tak mówić o Alinie!” – ostro przerwała mu Barbara Kowalska. – „Ona jest dla mnie jak córka!”

„Córka?” – Krzysztof zaśmiał się nerwowo. – „Mamo, ona cię okradła! Zabrała wszystkie twoje oszczędności!”

„Nic nie ukradła! Sama jej dałam pieniądze!” – Barbara uderzyła pięścią w stół. – „I nie twoja sprawa, na co wydaję swoje środki!”

„Moje środki, mamo! To spadek po babci! Twoja emerytura i moja pomoc! A ona wzięła wszystko i zniknęła!”

Barbara odwróciła się do okna. Na zewnątrz lało, krople spływały po szybie jak łzy. Ale ona nie płakała. Łzy skończyły się wczoraj, gdy zrozumiała, iż Alina ją oszukała.

„Ona nie zniknęła” – powiedziała szeptem. – „Wyjechała do siostry do Krakowa. Obiecała wrócić za miesiąc.”

„Mamo, obudź się! Jaka siostra? Wiesz przecież, iż nie ma nikogo! Jest sierotą!”

„Może się odnalazła… Może…”

Krzysztof podszedł do matki i chwycił ją za ramiona.

„Mamo, spójrz na mnie. Alina Nowak to oszustka. Celowo się z tobą zaprzyjaźniła, żeby wyłudzić pieniądze. Dziesiątki takich jak ty już nabrała.”

„Skąd wiesz?”

„Wynająłem detektywa. Masz, zobacz.”

Wyciągnął z teczki teczkę z dokumentami i zdjęciami.

„Alina Nowak, trzydzieści siedem lat. Karana za wyłudzenia. Specjalizuje się w samotnych starszych kobietach. Oto zdjęcia z innymi ofiarami.”

Barbara wzięła teczkę drżącymi rękami. Na fotografiach zobaczyła Alinę w objęciach różnych kobiet. Wszystkie w jej wieku, wszystkie uśmiechnięte, wszystkie wyglądały na szczęśliwe.

„To nie może być prawda” – szepnęła.

„Mamo, wzięła od ciebie pięćdziesiąt tysięcy złotych. Powiedziała, iż jej córka jest chora i potrzebuje operacji. A ona nie ma żadnych dzieci!”

Barbara osunęła się na krzesło. Ręce jej drżały, przed oczami wszystko wirowało.

„Ale przecież… przyjaźniłyśmy się cały rok… Pomagała mi, nosiła zakupy, jeździła ze mną do lekarza…”

„Przygotowywała grunt, mamo. Zdobywała zaufanie. A potem uderzyła, gdy byłaś najmniej przygotowana.”

Barbara przypomniała sobie, jak poznała Alinę. W przychodni, w kolejce do kardiologa. Młoda kobieta przysiadła się, zagadała. Okazało się, iż Alina też jest sama, mąż nie żyje, córka mieszka daleko. Taka sama samotna jak ona.

Potem były przypadkowe spotkania w sklepie, w aptece. Alina zawsze uprzejma, zawsze gotowa pomóc. Stopniowo stały się bliskimi przyjaciółkami. Alina przychodziła w odwiedziny, piły herbatę, dzieliły się wspomnieniami.

„Pamiętasz, jak cię ostrzegałem?” – mówił dalej Krzysztof. – „Mówiłem, żebyś była ostrożna z nowymi znajomymi?”

„Pamiętam” – skinęła Barbara. – „Ale ty zawsze wszystkich podejrzewasz. Uważasz, iż każdy chce cię oszukać.”

„Nie każdy, mamo. Ale wielu. Zwłaszcza ci, którzy zbyt gwałtownie stają się najlepszymi przyjaciółmi.”

Barbara zamknęła oczy. Pamiętała ten dzień, gdy Alina przyszła do niej zapłakana. Powiedziała, iż jej córka Kasia zachorowała, potrzebna pilna operacja. Że brakuje pieniędzy, a czas ucieka.

„Basieńko, nie wiem, do kogo się zwrócić” – płakała Alina. – „Ty jesteś jedyną bliską mi osobą.”

I Barbara oddała jej wszystkie oszczędności. Bez wahania, bez wątpliwości. Jak mogła nie pomóc przyjaciółce w potrzebie?

„Mamo, dlaczego mi nie powiedziałaś?” – spytał Krzysztof. – „Powstrzymałbym cię.”

„Bo wiedziałam, iż będziesz przeciw. Od początku jej nie lubiłeś.”

„Czułem, iż coś jest nie tak. Za dużo się śmiała, za dużo chwaliła. Prawdziwi przyjaciele tak się nie zachowują.”

Barbara wstała i podeszła do witryny. Na półce stała fotografia w ramce – ona i Alina w parku przy fontannie. Obie uśmiechnięte, obejmujące się. Barbara wzięła ramkę i rzuciła nią o podłogę. Szkło rozprysło się na kawałki.

„Mamo!” – krzyknął Krzysztof.

„Idiotka!” – wrzasnęła Barbara. – „Stara głupia! Jak mogłam być taka naiwna?”

Zaczęła płakać. Krzysztof objął ją, przyciągnął do siebie.

„Mamo, nie wiń siebie. To profesjonalistka. Wie, jak manipulować ludźmi.”

„Ale dlaczego ja? Dlaczego wybrała właśnie mnie?”

„Bo jesteś dobra. Bo ufna. Bo samotna.”

Barbara odsunęła się od syna i spojrzała mu w oczy.

„Złożę doniesienie na policję.”

„Już za późno, mamo. Wyjechała. Policja jej nie znajdzie.”

„Znajdą. Muszą.”

Krzysztof pokręcił głową.

„Nawet jeśli, pieniędzy nie odzyskasz. Już je wydała.”

„W takim razie przynajmniej inne kobiety nie wpadną w jej sidła.”

Barbara otarła łzy i wyprostowała się. W jej oczach pojawiła się determinacja.

„Jutro idę na policję. Złożę zeznania.”

„Dobrze, mamo. Pójdę z tobą.”

„Nie musisz. Poradzę sobie.”

Krzysztof schował dokumenty do teczki.

„Mamo, dlaczego do mnie nie dzwoniłaś? Martwiłem się!”

„Wstydziłam się. Wiedziałam, iż będziesz miał pretensje.”

„Nie mam pretensji. Martwię się o ciebie.”

„Wiem. Wybacz, Krzysiu.”

Syn pocałował ją w czoło.

„Może się do mnie wprowadzisz? Nie chcę zostawiać cię samej.”

„Nie” – stanowczo odparła Barbara. – „Przywykłam do niezależności.”

„Ale po takim ciosie…”

„Właśnie dlatego muszę zostać. jeżeli teraz ucieknę, nigdy sobie tego nie wybaczę.”

Krzysztof chciał protestować, ale zrozumiał, iż matka ma rację. Zawsze była silną kobietą, zawsze radziła sobie sama.

„Dobrze. Ale będę wpadał częściej.”

„Nie trzeba. Raz w tygodniu wystarczy.”

„Mamo…”

„Krzysiu, dam sobie radę. Naprawdę.”

Krzysztof wyszedł, a Barbara została sama. PoBarbara wzięła głęboki oddech, wyjęła z portfela wizytówkę komendanta policji i powoli wybrała numer, wiedząc, iż to dopiero początek walki o sprawiedliwość.

Idź do oryginalnego materiału