Oksana z mamą siedziały na starym łóżku, obie ciepło ubrane. Zima, a w domu dopiero co napalono w piecu.

newskey24.com 3 dni temu

Jadwiga z mamą siedziały na starym ł�ku. Obie były ciepło ubrane. Zima, a w chacie dopiero co rozpalili w piecu.
Nic się nie martw, mamusiu. Wszystko będzie dobrze. Nie zginiemy. Zaraz dam ci lekarstwa.

Jadwiga, jak tylko mogła, uspokajała matkę, choć wcale nie była jej prawdziwą matką, tylko teściową, i to byłą. Prawie byłą.

Tak się złożyło, iż żyły we trójkę: matka, syn i jego żona Jadwiga.

Jadwiga wyszła za mąż późno, w wieku trzydziestu lat. Była drugą żoną Tomasza. Nie zniszczyła rodziny, gdy się poznali Tomasz był już po rozwodzie.

Teściowa, Maria Stanisława, od razu ją polubiła. I Jadwiga również ją polubiła. Ciepła, dobra. Przytuli, porozmawia, zrozumie. Jadwiga wcześnie straciła rodziców i została zupełnie sama. W teściowej znalazła bliską osobę.

Spiskują przeciwko mnie mówił o nich Tomasz.

Pięć lat małżeństwa minęło jak jedna chwila. A potem Tomasz stał się opryskliwy i wybuchowy. Krzyczał na Jadwigę, na matkę. Powodem była kochanka. Często wracał późno i dobrze podchmielony.

Pewnego dnia oznajmił, iż się rozwodzi. Dał im dwa dni na spakowanie się. Jadwiga choćby nie zdążyła wyjechać, gdy przyjechała jego kochanka z walizką.

Może zrobiła to specjalnie, żeby zobaczyć poprzedniczkę i nasypać jej soli do rany. Tylko iż jej się nie udało. Była to wysoką blondynką z wydatnymi ustami i ogromnymi rzęsami, którymi ledwo mrugala.

Jadwiga choćby się nie powstrzymała i parsknęła śmiechem.

Na to właśnie mnie zamieniłeś? Na tę kukłę z rzęsami jak u krowy? Niech ci się z nią dobrze wiedzie, bo ja ani trochę nie żałuję.

Ale przynajmniej ona jest wesoła. A wy z matką to dwie stare baby. Dwie kwoki.

Mnie możesz obrażać, ale po co matkę?

Słonko, a moja teściowa zostaje z nami? zaskrzeczało coś, mrugając krowimi rzęsami. Niech ją sobie zabierze. Po co nam jego matka? Słonko

Tak, mamo, dla ciebie też czas. Za długo u mnie mieszkałaś.

Dokąd mam iść? Dałam ci wszystkie pieniądze ze sprzedaży mieszkania, żebyś ten dom wybudował! Matka chwyciła się za serce.

Tylko bez histerii. Dobrze, zostaniesz, ale nie wychodź ze swojego pokoju. Teraz tu panią domu będzie Alicja.

Kotku, niech obie się wynoszą.

To moja matka!

Twoja matka? Chcesz powiedzieć, iż ja mam mieć taką teściową? Oj Kotku

Jadwidze znudziły się ich obelgi.

Mamo, pojedziesz ze mną na wieś?

Już lepiej na wieś niż z takim synem i tą

Posiedź. gwałtownie spakuję twoje rzeczy.

Nie zapomnij o lekach, mojej szkatułce i torebce.

Jadwiga wyciągnęła kolejną walizkę. W pośpiechu wrzucała tam wszystko. Szkatułka, torebka, leki, dokumenty, bielizna, ubrania.

Zabierajcie wszystko. Nie potrzebujemy waszych rzeczy odezwała się Alicja. Prawda, mój misiu?

Tomasz milczał. Nie mógł już nic zrobić. Rozumiał, iż matka mu tego nie wybaczy. A może i wybaczy w końcu to matka.

W pół godziny później Jadwiga stała przy samochodzie. Maria Stanisława siedziała już na tylnym siedzeniu i cicho ocierała łzy. choćby nie spojrzała w stronę syna, tylko ciężko westchnęła.

Ciężko to znieść, gdy oddałaś mu wszystko a on cię odtrącił.

Jak teraz będziemy żyć, dziewczynko?

Wszystko będzie dobrze. Mam oszczędności. Starczy nam, dopóki nie znajdę pracy. Ty masz emeryturę. Jakoś przeżyjemy. Na chleb z masłem wystarczy.

Przyjechały do wsi, gdzie Jadwiga spędziła dzieciństwo. Na szczęście był jeszcze dzień. W chacie było zimno. Jadwiga gwałtownie napaliła w piecu. Przyniosła wody, postawiła czajnik.

Jak ty to wszystko dobrze ogarniasz. Jakbyś tu całe życie mieszkała.

Dziadek mnie wszystkiego nauczył. Dobrze, iż kupiłyśmy jedzenie. Nie trzeba iść do sklepu. Nie lubię wiejskich plotek.

Powoli w chacie robiło się cieplej.

Jutro wszystko tu wysprzątam.

Zapukano do drzwi.

Sąsiadka wróciła? Dawno cię nie było. A ja patrzę, twoje auto stoi. Coś się stało?

Wszystko w porządku, wujku Kazimierzu. Jakoś później opowiem. Chodź, napij się z nami herbaty.

A ja ciebie chciałem zaprosić. A ty nie sama? Dopiero teraz zauważył kobietę.

To Maria Stanisława. A to Kazimierz Wojciechowicz przedstawiła ich sobie.

Zwracaj się, jeżeli czegoś będziesz potrzebować.

Na razie nic. Dziękuję.

Minął tydzień. W domu zrobiło się czysto i przytulnie.

Wiesz, Jadziu, ja też jestem ze wsi. Wyszłam za mąż za miejskiego. Zginął, gdy Tomasz miał dwadzieścia trzy lata, a ja sprzedałam mieszkanie. Syn obiecał, iż zawsze będę z nim mieszkać. A teraz popatrz, jak się wszystko potoczyło.

Nie płacz. Wiem, iż ciężko. Mnie też jest źle. A może doczekasz się wnuków.

Od tej? Broń Boże. A wujek Kazimierz z kim mieszka?

Sam. Żona utonęła, ratując sąsiedzkie dziecko. Dawno temu. Nigdy więcej się nie ożenił. Dzieci nie ma. Tak żyje sam. Przyjaźnił się z moim dziadkiem, choć był od niego młodszy. Jest w twoim wieku.

Minął miesiąc. Od Tomasza nie było wieści. choćby do matki nie zadzwonił. Ale pewnego dnia na telefon Jadwigi zadzwonił nieznany numer.

Jadwigo?

Tak.

Pański mąż nie żyje.

Myli się pan.

Nie, nie mylę się. Tomasz Był pijany i rozbił się samochodem. Może to dla pani bolesne, ale jechał z tą dziewczyną. Ona przeżyła, wyrzuciło ją z auta, choćby nie ma zadrapania. Proszę przyjechać na identyfikację.

Boże, biedna Maria Stanisława. Jak jej to powiedzieć? Wujek Kaziu! On pomoże.

Jadziu, co się stało? Wyglądasz jakbyś widziała ducha!

Mamo, usiądź. Tomasza nie ma.

Ojej Maria Stanisława wybuchnęła płaczem. To moja wina! Zostawiłam go!

Mamo

Idź do oryginalnego materiału