Trafiłam w tarapaty, powiem wam – stałam się niewolnicą w rodzinie męża.
W małej wsi pod Lublinem, gdzie wiatr niesie zapach świeżo skoszonego siana, moje życie, które zaczęło się od miłości, zamieniło się w nie do zniesienia niewolnictwo. Mam na imię Kinga, mam 28 lat i trzy lata temu wyszłam za mąż za Krzysztofa. Myślałam, iż znalazłam rodzinę, ale zamiast tego stałam się współczesną kopciuszką – służącą dla męża, jego rodziców i całej rodziny. Moja dusza krzyczy z rozpaczy i nie wiem, jak wydostać się z tej pułapki.
**Miłość, która oślepiła**
Gdy poznałam Krzysztofa, miałam 25 lat. Był z sąsiedniej wsi – wysoki, z dobrym uśmiechem i ciepłymi oczami. Spotkaliśmy się na jarmarku, a jego prostota mnie urzekła. Mówił o rodzinie, dzieciach, o życiu na wsi, gdzie wszyscy trzymają się razem. Ja, dziewczyna z miasta, marzyłam o takim cieple. Po roku wzięliśmy ślub i przeprowadziłam się do jego wsi. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, iż ten krok stanie się moim wyrokiem.
Krzysztof mieszkał z rodzicami, Zofią i Janem, w dużym domu. Jego starszy brat z rodziną i cała reszta krewnych często nas odwiedzali. Myślałam, iż wtopię się w ich życie, stanę się częścią rodziny. Ale już pierwszego dnia zrozumiałam: oczekują ode mnie nie miłości, tylko pracy. „Jesteś młoda, sprawna, to się bierz do roboty” – powiedziała teściowa, a ja, głupia, przytaknęłam, nie rozumieją, w co się pakuję.
**Niewola zamiast rodziny**
Moje życie stało się niekończącym się cyklem obowiązków. Rano wstaję o piątej, żeby przygotować śniadanie dla całej rodziny. Teść lubi kaszę, teściowa jajecznicę, Krzysztof kanapki. Potem sprzątanie w wielkim domu, pranie, ogródek. W południe zjawiają się krewni i gotuję obiad dla tłumu: rosół, schabowe, kompot. Wieczorem kolacja, zmywanie, a w nocy padam bezsilna. I tak każdego dnia, bez weekendów, bez odpoczynku.
Teściowa komenderuje jak generał: „Kinga, ziemniaki źle obierasz, Kinga, podłoga źle umyta”. Teść milczy, ale jego wzrok mówi: „Ty tu jesteś nikim”. Krewni męża, przychodząc w gości, choćby nie witają się – po prostu siadają do stołu i czekają, aż ich obsłużę. Krzysztof, mój mąż, zamiast mnie wspierać, powtarza: „Mamo, nie sprzeczaj się z mamą, ona wie lepiej”. jego obojętność to jak nóż w serce. Myślałam, iż będzie moją obroną, a on stał się częścią tej machiny, w której ja jestem niewolnicą.
**Moment rozpaczy**
Ostatnio pękłam. Kiedy Zofia znów skrytykowała moją zupę, a krewni zostawili górę brudnych naczyń, krzyknęłam: „Nie jestem służącą! Ja też jestem człowiekiem!”. Wszyscy zamilkli, a teściowa zimno odpowiedziała: „Nie podoba ci się? Wracaj do swojego miasta. Przywykłaś, iż wszystko podane na tacy”. Krzysztof milczał i to to mnie dobiło. Wybiegłam na podwórko, łkając, i zrozumiałam: jestem w pułapce. Nie mam dokąd iść – w mieście nie mam mieszkania, a mama mieszka daleko. Ale zostać – znaczy stracić siebie.
Zaczęłam zauważać, iż choćby moja twarz się zmieniła. Kiedyś uśmiechnięta i zadbana, teraz wyglądam jak zmęczona staruszka. Moja przyjaciółka, Agnieszka, gdy mnie zobaczyła, aż krzyknęła: „Kinga, wyglądasz jak cień! Uciekaj stąd!”. Ale jak uciec, jeżeli kocham Krzysztofa? A może już nie kocham? Jego milczenie, jego bierność zabiły we mnie tę miłość, z którą szłam do ołtarza. Czuję, iż tonę i nikt nie wyciągnie do mnie ręki.
**Tajny plan ucieczki**
Zaczęłam marzyć o ucieczce. W tajemnicy odkładam pieniądze – małe sumy, które udaje mi się zaoszczędzić na zakupach. Chcę uzbierać na wynajem w mieście i uciec z tego koszmaru. Ale strach mnie paraliżuje: co powie mama, która tak cieszyła się z mojego małżeństwa? Co będzie z Krzysztofem? Jak dam sobie radę sama? Boję się też, iż teściowa z rodziną zrobią wszystko, żeby mnie ośmieszyć przed wioską. Ich władza tu jest nieograniczona.
Ale wczoraj, stojąc przy kuchni i słuchając kolejnych uwag, obiecałam sobie: uwolnię się. Nie jestem kopciuszkiem, nie jestem niewolnicą. Jestem młoda, mam siłę i znajdę drogę. Może zacznę pracować zdalnie jak Agnieszka, może wrócę do marzenia o kwiaciarni. Ale nie zostanę tu, gdzie moje życie to tylko garnki i cudze rozkazy.
**Krzyk o wolność**
Ta historia to mój krzyk o pomoc. Wpadłam w pułapkę, wychodząc za mąż za człowieka, którego rodzina widzi we mnie tylko parę rąk do pracy. Zofia, Jan, krewni – wszyscy uważają, iż powinnam im służyć. Ale już nie daję rady. Krzysztof, którego kochałam, stał się częścią tego systemu i to łamie mi serce. Nie wiem, jak odejść, ale wiem, iż muszę. W wieku 28 lat chcę żyć, a nie wegetować. Niech moja ucieczka stanie się moim zbawieniem – albo moim końcem.