Razważam zamknięcie drzwi przed swatami — ich bezczelność niszczy moje życie.

newsempire24.com 8 godzin temu

Dziś znowu czuję, jakbym chciała zatrzasnąć drzwi przed teściami – ich bezczelność niszczy moje życie.

W małym miasteczku pod Poznaniem, gdzie stare płoty skrywają sąsiedzkie plotki, moje życie w wieku 33 lat stało się niekończącym spectaclem dla teściów. Nazywam się Kinga, a mój mąż to Marek. Jego rodzice, Halina Januszewska i Zbigniew Nowak, przemieni mój dom w swoją stołówkę. Ich cotygodniowe wizyty, ich arogancja i obojętność doprowadzają mnie do rozpaczy. Nie wiem, jak to powstrzymać, nie rujnując przy tym naszej rodziny.

**Rodzina, której chciałam dogodzić**

Kiedy wychodziłam za Marka, marzyłam o ciepłych rodzinnych spotkaniach, o dzieciach, o harmonii. Marek jest dobry, pracowity, a ja kochałam go całym sercem. Jego rodzice wydawali się zwyczajni – prości, wiejscy, z głośnym śmiechem i nawykiem mówienia wszystkiego wprost. Myślałam, iż się dogadamy. Ale po ślubie ich „szczerość” zmieniła się w bezczelność, a ich odwiedziny – w prawdziwą udrękę.

Mieszkamy w małym mieszkaniu, które kupiliśmy na kredyt. Nasz synek, Kacper, który ma trzy lata, to centrum naszego świata. Pracuję jako menedżerka w lokalnej firmie, Marek jest mechanikiem. Życie nie jest łatwe, ale sobie radzimy. Jednak co niedzielę, jak w zegarku, teściowie się zjawiają, a mój dom zmienia się w ich terytorium. Nie dzwonią, nie uprzedzają – po prostu przychodzą, a ja, jak głupia, biegam po kuchni, żeby ich nakarmić.

**Bezczelność bez granic**

Przychodzą z pustymi rękami, ale odchodzą syci po uszy. Halina siada przy stole i rozkazuje: „Kinga, nalej mi żurku, i niech będzie gęsty!”. Zbigniew żąda schabowego i piwa, a ja krzątam się jak kelnerka. Po ich wizycie zostają góry brudnych naczyń, okruszki na podłodze i pusty lodówka. Pewnego dnia policzyłam – w jeden wieczór zjedli pół kilo mięsa, dziesiątkę jajek i trzy litry kompotu. A choćby nie powiedzą „dziękuję” – to dla nich oczywistość.

Najgorsze jest ich zachowanie. Halina krytykuje wszystko: moje gotowanie, wychowanie Kacpra, sprzątanie. „Kinga, zupa za słona, a dzieciak jakiś blady, pewnie go źle karmisz” – mówi, pochłaniając moje dania. Zbigniew przytakuje, a Marek milczy, jakby to była norma. Próbowałam delikatnie napomknąć, iż to dla mnie trudne, ale teściowa tylko macha ręką: „Jesteś młoda, musisz sobie radzić”. Ich arogancja to jak trucizna, która powoli zatruwa moje życie.

**Milczenie męża**

Próbowałam porozmawiać z Markiem. Po kolejnej wizycie teściów, gdy zmywałam naczynia do północy, powiedziałam: „Marek, oni przychodzą jak do restauracji, a ja nie daję rady”. Wzruszył ramionami: „To moi rodzice, oni tak mają. Nie rób z tego problemu”. Jego słowa były jak cios. Czy naprawdę nie widzi, iż jestem na krawędzi? Kocham go, ale jego milczenie sprawia, iż czuję się samotna we własnej dom”Teraz wiem, iż jeżeli nie postawię granic, to zniknę sama dla siebie.”

Idź do oryginalnego materiału