Słuchaj, Natalio Stefanówno, nie zamierzam żyć z twoim synem, więc mu to przekaż – oświadczyła Świetlana.

newskey24.com 3 dni temu

Natalio Stefanówno, nie będę już żyć z twoim synem, przekaż mu to powiedziała Wioletta.

A z kim ty będziesz żyć? Kto cię taką z dzieckiem będzie chciał? Nie widzę tu za płotem kolejki książąt mruknęła teściowa.

Wioletta pakowała rzeczy córki. Swoje już wrzuciła do torby niewiele, tylko najpotrzebniejsze. Resztą zajmie się później.

Ruchy miała spokojne i metodyczne włożyła do torby ciepły kombinezon Zosi w myślach postawiła ptaszka. Spakowała buty kolejny ptaszek.

Nie płakała już, nie roztrząsała wystarczyła jej jedna bezsenna noc, by podjąć decyzję z Krzysztofem muszą się rozwieść.

Słyszała, kiedy wrócił do domu. Zajrzał do sypialni, a nie zastawszy tam żony, uchylił drzwi do dziecięcego pokoju. Wioletta udała, iż śpi.

Rano, przed wyjściem do pracy, Krzysztof też podszedł pod drzwi pokoju Zosi. Postał, pokręcił się, ale wejść się nie odważył rozmowę z żoną zostawił na wieczór.

Ale żadnej rozmowy już nie będzie, bo za pół godziny Wioletta wezwie taksówkę i pojedzie z dwuletnią Zosią do swoich rodziców.

Po tym, co stało się wczoraj, nie tylko nie chce z Krzysztofem rozmawiać, ale choćby na niego patrzeć.

Do tego, iż wraca pod gazem w każdy piątek, już się przyzwyczaiła. Ale wczoraj była środa. Do tego rano prosiła męża, żeby wrócił wcześniej i posiedział z córką, bo miała spotkać się z koleżanką Basia obiecała znaleźć jej pracę zdalną.

Nie odważyła się zostawić córki z mężem w takim stanie i zadzwoniła do Basi z prośbą o przełożenie spotkania. Krzysztofowi się to nie spodobało:

Do kogo dzwonisz? O jakie spotkanie się umawiasz? rzucił się na Wiolettę.

Z Basią rozmawiam. Miałyśmy się spotkać, ale nie mogę zostawić z tobą Zosi.

Dlaczego nie możesz?

Spójrz na siebie w lustro jak wyglądasz. Idź się prześpij jutro masz pracę powiedziała Wioletta i wyszła do kuchni.

Stój! krzyknął Krzysztof i złapał żonę za rękę. Co ci się w moim stanie nie podoba? Hę? Posiedziałem trochę z chłopakami, u Witka była impreza. Co ty sobie wyobrażasz, księżniczko! Sam decyduję, kiedy wracam do domu. Jasne?

Wioletta próbowała uwolnić rękę:

Puść! Boli! Zupełnie ci odbiło!

Szarpnęła ręką, Krzysztof zachwiał się i o mało nie upadł.

A, ty tak! wrzasnął i jego pięść wbiła się w środek jej czoła.

Wioletta złapała się za twarz. Krzysztof, który pewnie sam się tego nie spodziewał, puścił rękę żony i próbował coś powiedzieć. Ale ona odwróciła się i poszła do córki.

Co ty sobie wyobrażasz, księżniczko! znów krzyknął mąż i wybiegł z mieszkania.

Księżniczką Wiolettę nazywała teściowa. Dziewczyna od razu nie spodobała się Natalii Stefanównie.

Dwadzieścia jeden lat, a wciąż siedzi na garnuszku rodziców. Studiuje! A ja w jej wieku już miałam jedno dziecko i drugie w drodze.

Mąż, dom, ogródek, gospodarstwo! A ona studiuje! Księżniczka! Narobisz sobie z nią biedy, Krzysiu. Lepiej wybrałbyś dziewczynę prostszą!

Rodzice Wiolety też nie byli zachwyceni zięciem.

Wiolciu, po co się spieszysz? Krzysztof nie jest ostatnim facetem na świecie! Zakochałaś się? No to się spotykajcie, możecie choćby razem zamieszkać, choć wiesz, jak ja do tego podchodzę.

Nie od razu ślub! Pomyśl: czy jesteś gotowa spędzić z tym człowiekiem resztę życia? Popatrz na jego rodzinę. A potem decyduj.

Więc Wioletta zdecydowała. Że decyzja była zła, zrozumiała po pół roku. Mogła odejść. Ale po pierwsze, wstyd było przyznać, iż rodzice mieli rację. Po drugie, była już w ciąży.

Narodziny Zosi nie zmieniły Krzysztofa. Wciąż uważał, iż domowe obowiązki i opieka nad dzieckiem to sprawy żony.

Jej złe samopoczucie, choroba córki czy inne wydarzenia nie były wymówką, jeżeli nie było obiadu lub mieszkanie nie było posprzątane.

Z jednym dzieckiem nie możesz sobie poradzić! A inne kobiety wszystko ogarniają! Pewnie jak ja idę do pracy, ty się kładziesz spać!

Nie może być, żebyś nie znalazła czasu w ciągu dnia, żeby pójść do sklepu i ugotować obiad mówił Wiolecie.

Zosi ząbkują, marudzi, a z nią na rękach nie mogę gotować. Zamówiłam jedzenie. Możesz sam ugotować pierogi? Albo weź córkę, to ja zrobię obiad.

Generalnie różowych okularów już dawno nie było. Wioletta coraz częściej myślała, iż mama miała rację, radząc, żeby nie śpieszyć się z małżeństwem i przyjrzeć się rodzinie Krzysztofa.

Kilka razy choćby próbowała odejść, ale Krzysztof obiecywał, iż się zmieni i wszystko będzie dobrze. Wioletta mu wierzyła i wciąż miała nadzieję.

Ale po wczorajszym, kiedy po raz pierwszy na nią podniósł rękę, zrozumiała, iż więcej nie będzie cierpieć.

Tak, przed rodzicami wstyd, ale żyć z mężczyzną, który nie waha się uderzyć kobiety, nie chciała. Jeszcze bardziej nie chciała, żeby w takich warunkach żyła Zosia.

Mama Wiolety zobaczyła przez okno, jak pod ich dom podjechała taksówka, z której wysiadła córka z Zosią na rękach.

Staszek, patrz, Wioletta przyjechała. Z rzeczami. Idź, pomóż jej z torbą powiedziała do męża.

Kiedy Wioletta weszła do domu i zdjęła ciemne okulary, rodzice oniemieli jej lewe oko było spuchnięte, a pod nim rozlewał się siniak.

To Krzysztof?! zdziwiła się mama.

Wioletta skinęła głową.

No to ja mu teraz urządzę rzucił się do drzwi ojciec.

Tato, nie, nie trzeba powstrzymała go córka. Ja go inaczej ukarzę. A ty lepiej pomóż mi zabrać z jego mieszkania nasze rzeczy i łóżeczko Zosi.

Po rzeczy pojechali ojciec i jego starszy brat wujek Wiolety, a potem ojciec zawiózł córkę na ostry dyżur.

Idź do oryginalnego materiału