KOLEJKA
Ta kolejka była gigantyczna.
Kiedy spojrzałem na nią z lotu ptaka, wiła
się kilometrami jak kolorowy wąż-meander. Jej początek rodził się w czeluści
tunelu wydrążonego w skalistej górze, na której stały ruiny zamku, natomiast
koniec tonął w gęstym lesie, ciągnącym się aż po horyzont.
- Jak tu się włączyć do tej kolejki? -
usłyszałem jakiś obcy głos, jakby z góry, a może z dołu. Mój głos wewnętrzny
kazał mi jednak polecieć na szczyt zrujnowanej wieży zamku.
Usiadłem na wapiennej blance i kiwając
nogami nad przepaścią, patrzyłem, jak wąż ludzi pełznie powoli – znikąd
donikąd….