Spokojny wieczór zmącił nagły dzwonek do drzwi.

newsempire24.com 2 dni temu

Dzisiaj wieczorem gotowałam kolację, nakrywając stół dla siebie i męża. Zapowiadał się spokojny, przytulny wieczór, gdy nagle ciszę przerwał ostry dźwięk dzwonka do drzwi. Nie spodziewaliśmy się gości, więc ten dźwięk zawisł w powietrzu jak zapowiedź czegoś niespodziewanego.

— Krzysiu, otwórz, proszę, kto tam? — zawołałam z kuchni, wycierając ręce w fartuch.

Krzysztof, oderwany od telewizora, niechętnie wstał i podszedł do drzwi. Gdy je otworzył, zamarł, nie wierząc własnym oczom.

— Ciotka Wanda? Skąd się tu wzięłaś? — W jego głosie brzmiało autentyczne zdumienie. Przed nim stała starsza siostra jego zmarłej matki, kobieta, której nie widział od lat.

— Dobry wieczór, Krzysiu. Postanowiłam was odwiedzić. Mogę wejść? — Wanda uśmiechnęła się, ale w jej oczach przemknął cień zmęczenia.

— Oczywiście, proszę! — Krzysztof odsunął się, przepuszczając gościa. — Dlaczego nie dałaś znać? Spotkałbym cię na dworcu.

— Tak jakoś spontanicznie wyszło — odpowiedziała, postawiając na podłodze ciężką torbę. — Byłam u twojej siostry w Łodzi, a teraz wpadłam do was, do Poznania.

Ja, usłyszawszy głosy, wyszłam z kuchni, poprawiając fartuch. Gdy zobaczyłam gościa, lekko zmarszczyłam brwi.

— Dzień dobry, ciociu Wando! Co za niespodzianka… Zostaniecie z nami na kolację?

— Nie odmówię, dziękuję — odpowiedziała kobieta, kierując się do łazienki, by umyć ręce.

Rzuciłam mężowi pytające spojrzenie, ledwo powstrzymując irytację.

— Nie miałem pojęcia, iż przyjedzie — wyszeptał Krzysztof.

— I na długo się zatrzymuje? — Skrzyżowałam ręce. — Mamy ją teraz oprowadzać po mieście, karmić? Po co w ogóle przyjechała?

— Uspokój się, zaraz się wszystkiego dowiemy — Krzysztof wzruszył ramionami, starając się nie pogarszać sytuacji.

Gdy Wanda wróciła, postawiła na stole torbę z upominkami.

— Przyniosłam wam ze wsi: świeży miód, czosnek, zioła. W mieście za to pewnie kosztują majątek. No, opowiadajcie, jak wam się żyje? Jak się ma wasz synek?

— Żyjemy jak wszyscy — zaczął Krzysztof. — Wzięliśmy mieszkanie na kredyt, pracujemy, kręcimy się. Tomek jest w pierwszej klasie liceum, zaczął się interesować programowaniem. Zaraz wróci z treningu. A u ciebie jak?

— Brawo, iż wzięliście mieszkanie — skinęła Wanda. — A ja postanowiłam odwiedzić rodzinę. Po śmierci twojej mamy, Krzysiu, prawie straciliśmy kontakt. Wy do nas nie przyjeżdżacie, spraw mnóstwo, rozumiem. A sama na wsi zaczyna być smutno. Starość, jak to mówią, nie radość…

— Klopsiki robisz wyśmienite, Aniu — dodała, odgryzając kęs. — I mieszkanie macie przytulne, brawo.

— A na długo zostaniesz? — ostrożnie zapytałam, próbując ukryć zniecierpliwienie. Krzysztof rzucił mi karcące spojrzenie.

— Na trzy dni — odpowiedziała Wanda. — Chcę trochę poznać wasze miasto, dawno tu nie byłam. Potem pojadę dalej. Spotkam się z wami, z Tomkiem. Ty, Aniu, taka śliczna jesteś i gospodyni wspaniała.

Wymusiłam uśmiech. Komplementy były miłe, ale sytuacja wciąż mnie irytowała.

— Będziesz musiała spać w kuchni, na rozkładanym łóżku — powiedziałam. — Mamy tylko dwa pokoje: my z Krzysztofem w jednym, Tomek w drugim.

— Ja nie wymagam wiele, gdzie położysz, tam się położę — machnęła ręką gość. — Dziękuję za kolację, wszystko było pyszne.

W tym momencie do mieszkania wpadł Tomek, zdyszany, z plecakiem na ramieniu.

— Synu, to ciocia Wanda, siostra twojej babci Hani — przedstawił Krzysztof. — Pewnie jej nie pamiętasz, byłeś mały, gdy ją widziałeś ostatnio.

— Dzień dobry — Tomek przyjrzał się gościowi uważnie. — Naprawdę jest pani podobna do babci Hani…

— Miło cię poznać, Tomku — uśmiechnęła się Wanda. — Słyszałam, iż interesujesz się programowaniem?

— Tak — ożywił się chłopak. — Tylko mój komputer jest stary, wszystko się zawiesza. Piszę programy, ale działa wolno.

— Brawo, nie poddawaj się. Programiści teraz na wagę złota — dodała otuchy.

— A pani kim była? — zainteresował się Tomek.

— Byłam lekarzem, potem uczyłam w szkole medycznej. Wyszłam za mąż, przeprowadziliśmy się na wieś. Tam zostałam. Pomagać ludziom — to wielka rzecz, Tomku.

— Super — skinął głową, pod wrażeniem.

— No to przygotujemy ci miejsce do spania, odpocznijcie — zaproponował Krzysztof. — Jutro mam wolne, mogę ci pokazać miasto.

— Dziękuję, Krzysiu, bardzo chętnie — odpowiedziała Wanda, a w jej głosie zadrżała szczera wdzięczność.

Gdy wszyscy rozeszli się do swoich pokojów, ja, leżąc w łóżku, zaczęłam szeptać do męża:

— Co to za nowiny? Przyjechała nagle, z miodem i czosnkiem, i myśli, iż mamy skakać z radości? Teraz mamy ją zabawiać, karmić! Co to za ludzie?

— Aniu, uspokój się — cicho odpowiedział Krzysztof. — To moja jedyna ciotka. Wychowała moją mamę, ich rodzice wcześnie odeszli. Miała ciężkie życie: mąż, syn — wszystkich straciła. Potem wyszła ponownie za mąż, przeprowadzili się na wieś, założyli gospodarstwo. Ale i drugi mąż zmarł. Wyobrażasz sobie, jak jej samotnie? A ona trzyma się, jeździ do rodziny. Wytrzymaj te kilka dni.

— Znam jej historię, twoja mama mi opowiadała — burknęłam. — Ale tak się nie robi. Jutro pojadę do mojej mamy, a ty się nią zajmij.

— Dobrze — westchnął Krzysztof. — Załatwię to.

Następnego dnia Krzysztof z Wandą i Tomkiem poszli zwiedzać Poznań. Ja pojechałam do matki. Gdy wróciłam wieczorem, usłyszałam głośny śmiech syna i cioci Wandy. Stół w kuchni uginał się od toreb z zakupami i prezentami.

— Co się tu dzieje? — zdziwiłam się, rozglądając po bałaganie.

— Aniu— Kupiłam wam trochę prezentów! — zawołała Wanda. — Tobie piękny zestaw do kawy, pościel, a Tomkowi nowy komputer!

Idź do oryginalnego materiału