Za nami akcje „Czysta Wieś” w ramach Operacji Czysta Rzeka oraz inne akcje sprzątania organizowane w całej naszej gminie. Setki zaangażowanych osób, instytucji, grup mieszkańców. Tony zebranych śmieci. Większość wydarzeń zakończona była spotkaniami integracyjnymi.
Poziom satysfakcji u uczestników z dobrze wykonanego zadania jest zawsze nie do przecenienia. I chociaż uwielbiamy ten rodzaj aktywności i sposób spędzania czasu w towarzystwie sąsiadów, to te akcje wywołują u mnie skrajne emocje. Dumę na widok dzieci, które ochoczo zbierają śmieci i jednocześnie wściekłość na widok tych samych dzieci, które sprzątają butelki i puszki po napojach wyskokowych spożywanych przez dorosłych. Dumę na widok uzbieranych worków śmieci i jednocześnie wściekłość, iż w ogóle musimy je zbierać. I pytanie, na które ciągle nie znajduję odpowiedzi – DLACZEGO ŚMIECIMY?
Często o osobach, które śmiecą, mówi się śmieciarze (jest to bardzo krzywdzące dla osób, które wykonują tę pracę i to właśnie oni uwalniają nas od śmieci), buraki (jest to krzywdzące dla tych niezwykle cennych i wartościowych odżywczo warzyw) czy wieśniaki. Przy tym określeniu zatrzymam się na dłużej, bo chciałabym rozwiać pewien mit. To, czy ktoś śmieci czy nie, nie zależy od miejsca pochodzenia, czy zamieszkania. A wiem co piszę, bo urodziłam się i wychowałam w Warszawie, a od ponad roku mieszkam w teresińskiej wsi. I niezależnie od tego czy to miasto, czy wieś widok śmieci na ulicach, poboczach, w rowach, zagajnikach, czy lasach jest tak samo częsty i tak samo przytłaczający.
Pokuśmy się jednak o stworzenie pewnego rodzaju profilu osób śmiecących. Wydaje się, iż najczęściej są to osoby lubujące się w alkoholu. Zgroza obecnych czasów, czyli małpki, a także puszki i butelki czy kapsle to chleb powszedni dla osób uczestniczących w akcjach sprzątania. Naiwnie wierzę, iż te pozostałości są wynikiem innego stanu świadomości osób śmiecących czy potrzeby ukrycia dowodów na spożywanie. Ale to niestety kolejny mit. Gdy jakiś czas temu spacerowałam po świeżo uprzątniętej przez nas teresińskiej ulicy, pierwszym znalezionym śmieciem było opakowanie po daniu z diety pudełkowej. Pozostałość po osobie, która dba o siebie i swoje ciało, ale niekoniecznie o to co wokół. Osobie, która wydaje niemałe pieniądze na jedzenie, a jednocześnie nie stać jej na wrzucenie plastikowego opakowania do żółtego worka. Komentarz jest zbędny. Mam nadzieję, iż smakowało. Tak samo jak grupie, która na poboczu czyściutkiej ulicy pozostawiła resztki po znanym wszystkim fast foodzie. Najbliższe restauracje na M znajdują się w Sochaczewie i Błoniu. Ekipa musiała zatem pokonać kilka kilometrów, by porzucić śmieci właśnie u nas. Powinniśmy czuć się wyróżnieni! Ostatnio w blasku porannego słońca z wysokiej trawy wyłoniła się przede mną ONA – puszka po popularnym napoju gazowanym z moim imieniem. Aż wołała, żeby ją podnieść. Czy to zrobiłam? Oczywiście. Czy chcę to robić? Niekoniecznie. I znów okazałam się naiwna. Wierzyłam, iż w czystych miejscach nowe śmieci nie będą się pojawiały. Przynajmniej nie tak szybko.
Obalam zatem kolejny mit – profilu osób śmiecących nie da się jednoznacznie określić. Nie zależy od majętności, rozwoju umysłowego czy wieku. Więc przez cały czas nie wiemy DLACZEGO ŚMIECIMY?
Można oczywiście – jak to Polacy mają w zwyczaju – ponarzekać na władzę i to w niej dopatrywać się całej winy. Proszę bardzo! Zarzut nr 1 – w Teresinie jest za mało koszy na ulicach! Jeszcze jakiś czas temu sama tak uważałam. Zanim wysłałam petycję w tej sprawie do samego wójta, to podjęłam odrobinę wysiłku i dowiedziałam się u źródła, czemu tak jest. I dostałam bardzo prostą odpowiedź – publiczne śmietniki są momentalnie zapełniane workami, które mieszkańcy przynoszą ze swoich domów. Efekt jest taki, iż przypadkowy przechodzień i tak nie ma gdzie wyrzucić papierka po batonie czy chusteczki. Poza tym to kolejny mit – ilość śmieci nie jest odwrotnie proporcjonalna do ilości publicznych śmietników. Na dowód mała ciekawostka – w Japonii w ogóle nie ma miejskich koszy na śmieci! Każdy mieszkaniec zabiera je ze sobą do domu. 1-0 dla Japonii!
Polska gospodarka odpadami pozostawia wiele do życzenia, to fakt, ale nie zmieni naszej mentalności. Bo segregacja śmieci to nie jest fizyka kwantowa, a ciągle tego nie robimy tak jak należy. Wywiezienie odpadów do PSZOK-u nie jest skomplikowane, a ciągle tego nie robimy. Papierek po cukierku nie waży tony, a okazuje się za ciężki, by włożyć go do kieszeni i wyrzucić tam, gdzie należy. I przede wszystkim – władza nie zwalnia nas z samodzielnego myślenia i dbania o nasze otoczenie.
W kodeksie wykroczeń artykuł 145 przewiduje karę grzywny za zanieczyszczanie miejsc publicznych. A moim zdaniem śmiecenie to poważna zbrodnia! I mogę na to znaleźć kilka paragrafów:
- niszczenie mienia publicznego (jak inaczej nazwać niszczenie otaczającej nas przyrody?),
- narażenie człowieka na niebezpieczeństwo (np. wyrzucanie zużytych igieł, rozbite butelki),
- sprowadzanie zagrożenia pożarowego (spowodowanego np. przez długie nagrzewanie się wyrzuconej szklanej butelki).
Według naszego prawa również jest pojmowane jako wykroczenie, ale biorąc pod uwagę, jak poważne konsekwencje mogą się wiązać z wybuchem pożaru, powinno być traktowane dużo bardziej poważnie.
Zamiast bardzo niefajnych haseł na koszulkach, typu ŚMIERĆ WROGOM OJCZYZNY, powinny być zatem inne – ŚMIEĆ WROGIEM OJCZYZNY! I taką koszulkę mogłabym choćby kupić i z dumą nosić.
Na koniec kilka faktów, które udowadniają, iż nasza osobista gospodarka odpadami jest bardzo prosta:
- Każdy płaci za wywóz śmieci. Skoro za to płacisz, to z tego korzystaj!
- Nikt nie nalicza dodatkowych opłat za worki z odpadami zmieszanymi, które znajdują się poza domowym kontenerem. Nie bójcie się zatem ich wystawiać.
- Przy dobrej segregacji odpadów zmieszanych pozostaje bardzo niewiele.
- Segregacja śmieci jest bardzo prosta – porady w tym zakresie można znaleźć w internecie i u każdego przedszkolaka.
- Mamy dostępny PSZOK – korzystajmy z niego. W końcu za to płacimy!
Są firmy, które ZA DARMO I PROSTO Z DOMU wywiozą duże elektrośmieci. Można też skorzystać z wywozu przy okazji zamawiania nowych sprzętów. W ciągu roku jest kilka zbiórek zewnętrznych firm. Nasze sołectwa coraz częściej organizują lokalne akcje, choćby z możliwością odbioru zużytych sprzętów z waszych domów. Naprawdę nie trzeba się męczyć i wywozić lodówki do lasu!
Przynajmniej raz w roku odbierane są przez gminę wielkie gabaryty, elektrośmieci i odpady trudne. Hurra, znowu nie trzeba załatwiać przyczepki, by pod osłoną nocy wywozić stare meble do rowu!
Za rok kolejna akcja „Czysta Wieś” operacji Czysta Rzeka. Sztab Czysty Teresin jest już w pogotowiu. Jak co roku naiwnie wierzę, iż śmieci będzie mniej. Nadziei upatruję w młodych uczestnikach naszych akcji, małych wielkich superbohaterach – Pogromcach Śmieci. Może dzięki nim w przyszłości rzeczywiście będzie ich mniej. Bo nie trzeba być Supermanem, Wonder Woman czy Batmanem, by ratować świat. Możemy zacząć od siebie i blisko siebie – przyroda będzie nam bardzo wdzięczna. I to jest fakt, a nie mit.
Kasia Rospędowska
Stowarzyszenie MyTeresin