Światowy Dzień Kebaba (World Kebab Day) nie ma w oficjalnych kalendarzach, ale jest od lat w drugi piątek lipca – w tym roku przypada więc 11 lipca. Jego inicjatorem nie była konkretna organizacja, ale internauci.
Święto zapoczątkowano w Wielkiej Brytanii jako formę celebracji jednego z najpopularniejszych dań na wynos na świecie. Dziś obchodzone jest w wielu krajach, a social media z tej okazji pękają od zdjęć kebabów i memów.
Historia kebaba. Kto naprawdę go wymyślił?
Każdy z nas wie, jak kebab jest przygotowywany i serwowany. Nie zawsze tak było. Historycy twierdzą, iż pierwsze kebaby, czyli po prostu kawałki pieczonego mięsa, robili już perscy i tureccy żołnierze, którzy nadziewali je na swoje miecze i piekli nad otwartym ogniem. To była prosta i efektywna metoda na szybki posiłek w warunkach polowych.
Jednak kebab w formie, którą znamy i uwielbiamy dzisiaj – czyli mięso ścinane z pionowego, obrotowego rożna, podawane w chlebku pita lub bułce z warzywami i sosem – to wynalazek zaskakująco nowoczesny i w pewnym sensie... europejski. Aczkolwiek zdania są podzielone, do czego jeszcze przejdziemy.
Za jego ojca współczesnego "kebsa" uważa się Kadira Nurmana, tureckiego imigranta, który na początku lat 70. w Berlinie Zachodnim wpadł na pomysł, by ułatwić życie zabieganym Niemcom. Zamiast serwować mięso na talerzu, postanowił włożyć je do chlebka. To był strzał w dziesiątkę, który zrewolucjonizował światowy fast food i uczynił z kebaba globalny fenomen.
Wojna o döner kebab. Jaki los czeka popularne danie w UE?
Zanim kebab trafił do naszych rąk zawinięty w tortillę z sosem czosnkowym, przebył długą drogę. Najpopularniejsza wersja, döner kebab, pochodzi z Turcji – od słowa "dönmek", czyli "obracać się", co odnosi się do sposobu przyrządzania mięsa na pionowym rożnie. Turcy uważają döner za swoje dziedzictwo narodowe i chcą, by został produktem chronionym w Unii Europejskiej.
Problem w tym, iż Grecy twierdzą, iż pierwowzorem kebaba jest... gyros, a Niemcy mają swój "Berlin döner" i też uważają, iż to ich potrawa. Walka o prawo do nazwy trwa, a stawka to nie tylko prestiż i satysfakcja, ale i 3,5 miliarda euro rocznie, bo tyle wart jest rynek kebabów w samej Europie.
Turcja złożyła wniosek o rejestrację nazwy döner kebab jako Chronionej Nazwy Pochodzenia (PDO). To oznaczałoby, iż tylko dania spełniające określone kryteria (w tym skład mięsa, sposób przygotowania, narzędzia do krojenia) będą mogły być tak nazywane.
Jeśli wniosek przejdzie, większość kebabów serwowanych dziś w Polsce może stracić prawo do tej nazwy. Podobnie było kiedyś z winem musującym sprzedawanym jako "szampan" czy "oscypkiem" produkowanym poza Podhalem. Grecja, Niemcy i wielu europejskich restauratorów protestuje, bo dla jednych to atak na kulinarną różnorodność, a dla innych szansa na uporządkowanie rynku.
Kebab w Polsce. Też mamy swój wkład do kultowego dania
W Polsce kebab to też już niemal danie narodowe, co jest paradoksem, patrząc na obecne nastroje. Jednak liczby nie kłamią. Według danych z platformy Pyszne.pl znajduje się w czołowej trójce najczęściej zamawianych fast-foodów – ustępuje jedynie pizzy i burgerom. Każdego dnia zjadamy choćby 5 milionów kebabów, a w weekendy ta liczba rośnie kilkukrotnie.
Kebab stał się nie tylko daniem "na szybko", ale i symbolem miejskiego stylu życia – budki są praktycznie w każdym mieście, serwowany 24/7, z możliwością personalizacji. Co więcej, Polacy nie tylko zaadaptowali kebab, ale nadali mu swój unikalny charakter.
Gigantyczne porcje, charakterystyczne sosy (łagodny czosnkowy, ostry i obowiązkowo "mieszany") oraz surówki, w których obok sałaty i pomidora króluje biała i czerwona kapusta – to nasz wkład w światową kulturę kebaba. To już nie jest tylko tureckie czy niemieckie danie. To "nasz" kebab, symbol spotkań ze znajomymi i nieodłączny element miejskiego folkloru.
Kebab kebabowi nierówny. Niektórzy sprzedawcy oszukują na składzie
Dziennikarze programu "Uwaga!" TVN oraz youtuber MrKryha przebadali wybrane kebaby z trzech losowych budynek, gdzie były sprzedawane jako "z baraniny" i "wołowo-baranie". Wyniki? W żadnej próbce nie było ani grama baraniny. Zamiast niej: kurczak, indyk, wołowina, soja, pszenica i kukurydza.
W jednej z próbek znaleziono 64 proc. DNA kurczaka, 32 proc. wołowiny i 4 proc. indyka, a także bułkę tartą i skrobię kukurydzianą. Wszystko to zmiksowane i uformowane w klasyczną "mielonkę na rożnie".
Eksperci nie kryli oburzenia. "To wprowadzanie konsumenta w błąd. Moim zdaniem to oszustwo" – komentuje MrKryha. Problemem jest nie tylko brak przejrzystości składu, ale i to, iż takie mieszanki sprzedawane są hurtowo jako "mięso na kebab", czyli zanim trafią do lokalnych budek.
Światowy Dzień Kebaba możemy więc świętować bogatsi o tę wiedzę. Warto zapytać w lokalu o faktyczny skład mięsa. Coraz częściej pojawiają się w Polsce "kraftowe" kebaby, które chwalą się wysokiej jakości składem. Zapłacimy kilkanaście złotych więcej, ale będziemy mieli pewność, co jemy.