„To chyba mój ślubny prezent?!”, zawołałam, gdy to zobaczyłam

polregion.pl 6 dni temu

„To ma być mój prezent ślubny dla was?!” — wykrzyknęłam zdumiona, gdy po roku od ślubu odwiedziłam syna i synową. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, widząc, w jakim stanie jest mój dar. Ta historia zaczęła się od chęci zrobienia młodej parze miłej niespodzianki, a skończyła lekcją, której długo nie zapomnę.

**Prezent ślubny od serca**
Gdy mój syn Marek oznajmił, iż bierze ślub, byłam w siódmym niebie. Jego narzeczona, Kinga, od razu mi się spodobała — serdeczna, gospodarna, z ciepłym spojrzeniem. Chciałam podarować im coś wyjątkowego. Nie miałam wiele oszczędności — całe życie pracowałam jako nauczycielka, a emerytura, jak wiecie, skromna. Ale marzyłam, by dać im coś ważnego, co przyda się w ich wspólnym życiu.

Po długich namysłach postanowiłam kupić im pralkę. Nie byle jaką — markowy model, z mnóstwem funkcji, oszczędną, z pięcioletnią gwarancją. Oszczędzałam na nią latami, odkładając grosz do grosza z emerytury, choć sama marzyłam o takiej. Na ślubie wręczyłam im dokumenty i klucze (sprzęt już czekał w ich mieszkaniu). Marek i Kinga byli zachwyceni, ściskali mnie, dziękowali. Czułam się szczęśliwa, iż udało mi się ich ucieszyć.

**Wizyta po roku**
Po weselu rzadko widywałam się z synem i synową. Mieszkali w Łodzi, trzy godziny jazdy ode mnie. Mieli swoje sprawy, pracę, nie chciałam im przeszkadzać. Dzwoniliśmy do siebie, czasem przyjeżdżali na święta, ale u nich nie byłam od dnia ślubu. W końcu, po roku, postanowiłam ich odwiedzić. Marek powiedział, iż ucieszą się z wizyty, więc pojechałam z dobrym humorem, wieząc domowe pierogi i konfitury.

Gdy weszłam do ich mieszkania, wszystko wydawało się zadbane: czysto, przytulnie, kwiaty na parapecie. Ale gdy zajrzałam do łazienki, oniemiałam. Moja pralka, mój prezent, stała w kącie, zakurzona, z zadrapaniami na obudowie. Obok niej lśniła nowa, najwyraźniej niedawno kupiona. Zapytałam Kingę: „A co z tą pralką, którą wam podarowałam?” Zawahała się, po czym odparła: „Och, jakoś nie była wygodna, i hałasowała. Kupiliśmy inną, a tę… no, na razie stoi”.

**Moja reakcja i rozmowa**
Byłam w szoku. „To ma być mój prezent ślubny dla was?!” — wyrwało mi się. Nie mogłam pojąć, iż tak lekko potraktowali rzecz, na którą zbierałam latami. Marek próbował złagodzić sytuację: „Mamo, nie martw się, po prostu chcieliśmy coś nowszego. Twoją pralkę czasem używamy”. Ale widziałam, iż stoi nieużywana, jak niepotrzebny grat.

Starałam się mówić spokojnie, choć gotowałam się w środku. Wytłum„Teraz już wiem, iż najważniejsze są nasze relacje, a nie rzeczy, które mogą się znudzić i zostać zastąpione”.

Idź do oryginalnego materiału