Wkótce wrócę…

twojacena.pl 10 godzin temu

Za chwilę wrócę…

Przy wyjściu z metra zrobił się zator. Na zewnątrz lało jak z cebra. Szczęśliwi posiadacze parasolek zwalniali w drzwiach, wyciągając je z toreb. Ci, którzy nie mieli parasoli, nie spieszyli się wyjść spod osłony. Ale z tyłu napierali ludzie i wypychali tych utknętych w drzwiach na zewnątrz, prosto pod deszcz.

Wyciągaj parasol powiedział Krzysztof tuż przy wyjściu.

Nie mam parasola odparła zmieszana Kinga, nie mogąc oprzeć się napierającemu tłumowi.

Przecież rano ci mówiłem, iż będzie padać zirytował się Krzysztof, stojąc pod deszczem i z żalem spoglądając na drzwi metra.

Spóźniałam się, zawracałam głowę Mogłeś sam wziąć. Swoją drogą, twój parasol jest większy, zmieścilibyśmy się pod nim we dwoje odcięła się Kinga.

No dobra, nie z cukru jesteśmy, nie rozpuścimy się Krzysztof ruszył zdecydowanie przed siebie, a Kinga ledwo nadążała za nim.

Właśnie iż duży. Wczoraj nosiłem go cały dzień, a deszczu nie było. Ty masz składany. Po co w ogóle wyciągałaś go z torebki? mruczał po drodze Krzysztof.

Suszyłam

Szli i przekrzykiwali się przez szum deszczu.

Dla siebie zawsze znajdziesz usprawiedliwienie, a mnie wiecznie robisz z winowajczyni zirytowała się Kinga, zmęczona kłótnią.

Nie obwiniam cię, tylko powiedziałem

Powiedziałeś tak, iż znowu poczułam się winna. Nie można było powiedzieć inaczej, bez wyrzutów? Albo w ogóle się nie odzywać? Mam dość twoich czepialstwa. Z byle błahostki potrafisz zrobić problem na skalę światową powiedziała urażona.

Deszcz nazywasz błahostką? nie odwracając się, spytał mąż. Po prostu powiedziałem

Och, nie zaczynaj znowu. Dość! Mam dość przerwała mu Kinga.
Dusiła się od szybkiego marszu, głos jej drżał.

Krzysztof jeszcze burczał pod nosem, ale ona już nie odpowiadała, i niedługo on też zamilkł. Kinga wiedziała, iż nie miała racji, a jeszcze ten deszcz Ubranie gwałtownie nasiąkło, przylepiając się do ciała. Z włosów spływała woda.

Kiedy to się zaczęło? Te drobne sprzeczki, czepianie się. A może było tak zawsze? Pewnie tak. Tylko wcześniej starała się ustępować, gasić iskrę pretensji, zanim rozgorzeje kłótnia.

Naprzeciw nich szedł mężczyzna. On też nie miał parasola, ale wyglądał, jakby czerpał przyjemność z deszczu. Szedł wolno, z rękami w kieszeniach dżinsów. Serce Kingi zabiło szybciej, wyprzedzając oczy i rozum. Marek!

Kinga nie mogła oderwać wzroku od jego twarzy. On też na nią patrzył, ale mijając ją, nagle odwrócił głowę. Jak to rozumieć? To przecież on! Nie mogła się pomylić. Ale przeszedł obok, choćby się nie przywitał. A może jednak była w błędzie? Tylu ludzi jest do siebie podobnych. Kinga złapała powietrze okazało się, iż przez cały ten czas wstrzymywała oddech. Ze złości i zmieszania w oczach pojawiły się łzy, ale na szczęście twarz była mokra od deszczu.

Znasz go? Dlaczego tak się na ciebie gapił? mąż pochylił się lekko, próbując zajrzeć żonie w twarz.

Nie. Pewnie mi się przewidziało po chwili milczenia wykrztusiła Kinga.
Ale dlaczego udawał, iż mnie nie poznaje? pytała się w duchu.

Kłamiesz. Tak na siebie patrzyliście Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha.

Bo tak było pomyślała Kinga, ale głośno powiedziała:

Wygląda jak mój kolega z roku. Pomyliłam się. Sam widziałeś, choćby się nie przywitał Kinga starała się mówić spokojnie, ale w środku wszystko w niej wrzało. Zazdrościsz mi? Próbowała obrócić to w żart.

Jesteś jakaś roztrzęsiona nie dawał za wygraną Krzysztof.

Dość już tego przesłuchania. Nie. Znam. Go! wykrzyknęła Kinga, nie mogąc zapanować nad sobą.

Ma rację, zobaczyłam ducha. Tak bardzo starałam się o nim zapomnieć! Ale skoro udawał, iż mnie nie poznaje, to ja też nie chcę go znać. Zdradził mnie

Przyznaj się, iż coś między wami było, skoro tak gwałtownie reagujesz udając obojętność, znów zapytał Krzysztof.

Czego ty ode mnie chcesz? Daj już spokój błagała Kinga.

W końcu dotarli do domu.

Pierwsza do łazienki powiedziała Kinga, ledwo przekroczyli próg, i wślizgnęła się do łazienki.
Mąż coś zamruczał w odpowiedzi, ale ona odkręciła wodę, żeby go nie słyszeć. Co za widok! I on mnie taką zobaczył. Nic dziwnego, iż przeszedł obok. Wszystko przez ten deszcz myślała Kinga, przyglądając się sobie w lustrze.

Zrzuciła mokre ubranie, wrzuciła je do pralki i znów spojrzała w lustro. Figura smukła jak dawniej, biust niewielki, ale nie obwisły, na twarzy ani jednej zmarszczki. Kinga ucieszyła się, iż natura obdarzyła ją gęstymi, czarnymi rzęsami. Rzadko używała makijażu. Tylko brakuje, żeby tusz spłynął po twarzy jak u grzechotnika. Ale w sumie wyglądam całkiem nieźle oceniła z zadowoleniem. A on się zmienił, dojrzał, rysy twarzy stały się ostrzejsze

Weszła pod prysznic. Mocne, gorące strumienie wody rozgrzewały, zmywając zmęczenie i napięcie. Stała tak, nie mogąc uwolnić się od wspomnień

***

Kinga podeszła do tablicy. Przed wywieszonymi listami kandydatów tłoczyli się przyszli studenci. Wysocy chłopacy zasłaniali jej widok.

Przepuśćcie! straciwszy cierpliwość, Kinga zaczęła przepychać się do przodu.

Proszę bardzo ustąpił jej miejsca jakiś chłopak.

Kinga znalazła swoje nazwisko, ale popychana, kilka razy traciła wątek, znów wodząc palcem po liście. Nie było pomyłki, wszystko się zgadzało. Z trudem wydostała się z tłumu.

Gratulacje usłyszała obok siebie.
Kinga zobaczyła nieznajomego chłopaka.

Dziękuj

Idź do oryginalnego materiału