Młody chłopiec od pierwszego wejrzenia znienawidził wujka, a mama miała dla niego istotną radę.

twojacena.pl 3 godzin temu

Stasia od razu nie polubiła wujka Zygmunta, a choćby więcej – znienawidziła go.

Mama, nerwowo kręcąc palcami, powiedziała tego wieczoru swojej ośmioletniej córce:
— Stasia, poznaj wujka Zygmunta. Razem pracujemy, a teraz postanowiliśmy zamieszkać razem.

Stasia zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc. To znaczy, iż ten obcy facet będzie teraz mieszkał z nimi?
— A tata? — Stasia spojrzała na mamę z gniewem, a potem na wujka Zygmunta, który stał przy drzwiach.
— Stasia, nie zaczynaj! — Mama zdenerwowała się jeszcze bardziej i choćby podniosła głos.

— Tata wróci! Na pewno wróci! Nie potrzebujemy ciebie! — krzyknęła Stasia do nieznajomego wujka. Łzy trysnęły jej z oczu, a ona pobiegła do swojego pokoju.
— Stasiu, córeczko. Ile razy ci mówiłam, tata nas zostawił. Mnie i ciebie. Już nie wróci. Nigdy. A wujek Zygmunt — on jest dobry. Zobaczysz, będzie się o nas troszczył, zaprzyjaźnicie się. — Mama usiadła obok Stasi, która rzuciła się na łóżko. Głaskała ją po głowie, po ramionach, mówiła cicho i czule, ale Stasia nie odwróciła się, wciśnięta w ścianę. Nie wierzyła mamie i nie chciała jej słuchać. Tata wyjeżdżał już wcześniej, swoją wielką ciężarówką, ale zawsze wracał. Wesoły, z prezentami dla Stasi i mamy. Już od bramy krzyczał: „No to jak, witacie mnie?!”, a Stasia biegła mu na spotkanie, rozkładając ręce: „Tato, tato! A co mi przywiozłeś?”. Zanim tata wyjechał tym razem, długo rozmawiał z mamą w kuchni. Mama łkała, a tata powtarzał: „Ewka, nie rób scen, wiedziałaś, iż mam rodzinę. Muszę o niej myśleć”. Stasia miała wtedy sześć lat, nie rozumiała, dlaczego mama płacze — przecież tata mówił o nich, o ich rodzinie, o niej i mamie. Nie może być tak, żeby była jakaś inna rodzina. Stasia zasnęła, a rano, gdy się obudziła, taty nie było. „A kiedy wróci?” — spytała mamę, która tego ranka była zamyślona i często wzdychała. Stasia nie uwierzyła, gdy mama powiedziała jej, iż tata już nigdy nie wróci. Że ma inną rodzinę, inną żonę i inne dzieci, a oni — ona i mama — są mu już niepotrzebni. Wtedy Stasia bardzo się na mamę wściekła, płakała i krzyczała, iż ona kłamie, iż tata ją kocha i na pewno wróci. Stasia czekała bardzo długo, a tata nie przyjeżdżał. Mama uciszała ją, gdy pytała o ojca. A teraz w ich domu pojawił się ten wujek Zygmunt.

Mama wyszła. Stasia słyszała, jak wujek Zygmunt mówi w kuchni:
— Ewa, nie powinnaś tak. Trzeba ją było jakoś przygotować.
— Nic. Przyzwyczai się. Wszystko się ułoży. — Mama odpowiedziała stanowczo.

Rano przy śniadaniu wujek Zygmunt siedział z nimi. Chwalił jajecznicę smażoną na smalcu, jakby to było coś niezwykłego. Mama uśmiechała się, nalewając mu gorącą herbatę.
— Stasia, a może zawiozę cię do szkoły? Pokażę ci, jak się kieruje? — zaproponował wujek Zygmunt.
— Pójdę sama. — burknęła Stasia. Tata też dawał Stasi posiedzieć za kierownicą swojej wielkiej ciężarówki, choć była zgaszona i nigdzie nie jechała, ale Stasi podobało się kręcić kierownicą, dotykać różnych dźwigienek i guzików, wyobrażając sobie, iż jedzie dokądś hen, za horyzont. A od tego wujka Zygmunta nie potrzebowała niczego. Wujek Zygmunt nie nalegał, a mama nie zwróciła Stasi uwagi, iż jest niegrzeczna. Stasia od dawna chodziła sama do szkoły — mama pracowała w fabryce w pobliskim mieście i, śpiesząc się na autobus, krzyczała już w progu: „Stasia, wstawaj! Śniadanie na stole!”. Razem jadły śniadanie tylko w weekendy. Choć Stasia była zła na wujka Zygmunta, była ciekawa, jakim jeździ samochodem. Pewnie takim starym maluszkiem jak sąsiad dziadek Józef, który odpala go raz w miesiącu, żeby pojechać na targ. Ale nie — wujek Zygmunt miał piękne srebrne auto, w którym on i mama pojechali w stronę miasta, a mama pomachała córce, a wujek Zygmunt zatrąbił. Stasia nie pomachała w odpowiedzi ani się nie uśmiechnęła, tylko zmarszczyła brwi i poszła w drugą stronę. Dwa domy dalej, na ławce, czekała na nią przyjaciółka Kinga.

— No, pech. Teraz zacznie cię wychowywać. — westchnęła Kinga, drapiąc się po głowie. To się działo automatycznie, gdy tylko wspomniała swojego ojczyma. Wujek Marek mieszkał z nimi już od czterech lat. Pił dużo, ciągle krzyczał na Kingę i często dawał jej w głowę, bez powodu. Matka nie stawała w jej obronie — sama często piła razem z mężem i uważała, iż mężczyzna lepiej wie, jak wychować drugą przyszłą kobietę. Stasia wyobraziła sobie, iż wujek Zygmunt może być taki sam, i zrobiła się jeszcze bardziej ponura. Jej mama nie piła i zawsze była dobra i uśmiechnięta, marszczyła się tylko, gdy Stasia mówiła o tacie.

Ale obawy Stasi okazały się płonne. Wujek Zygmunt nie pił. Po pracy i w weekendy, pogwizdując, coś naprawiał i majsterkował. Zawsze prosił Stasię o pomoc, ale Stasia burczała w odpowiedź:
— Nie chce mi się. — i odchodziła, po czym ukradkiem obserwowała wujka Zygmunta, u którego wszystko wychodziło sprawnie. Dom i podwórko powoli zmieniały się dzięki niemu. Mama z euforią przykładała ręce do piersi, teraz częściej się śmiała. A Stasia złościła się i specjalnie chowała narzędzia, gwoździe i inne rzeczy, po czym ukradkiem patrzyła na wujka Zygmunta, czekając, aż się wścieknie. Ale wujek Zygmunt się nie złościł, nie krzyczał, gdy czegoś nie znalazł — tylko się uśmiechał i mówił: „Skrzat, skrzat, pobaw się i oddaj”, mrugając do Stasi, po czym szedł szukać gdzie indziej. I zawsze znajdował.

Wieczorem przy kolacji wujek Zygmunt pytał Stasię, jak jej w szkole, czy nie potrzebuje pomocy z lekcjami.
— Normalnie. Sama dam radę. — zawsze odpowiadała niechętnie Stasia. Ojczym Kingi nigdy nie proponował pomocy, ale za jedynki zawsze dawał jej w skórę. Stasia przywykła uStasia spojrzała na wujka Zygmunta, który właśnie naprawiał jej rower, i nagle zrozumiała, iż to nie jest obcy człowiek – to ktoś, kto naprawdę chce być jej nowym tatą, i od tej chwili już nigdy nie musiała czuć się samotna.

Idź do oryginalnego materiału