Nie chcę, ale pakuję rzeczy i jadę z synem do mamy.

newsempire24.com 2 dni temu

Nie mam najmniejszej ochoty, ale pakuję walizki i jadę z synem Dominikiem do mojej mamy, Zofii Nowak. A wszystko dlatego, iż wczoraj, gdy spacerowałam z dzieckiem, mój mąż Krzysztof postanowił okazać gościnność i wpuścił do naszego pokoju kuzynkę Magdę z mężem Jackiem oraz ich dwójką dzieci, Zosią i Kacprem. Najgorsze jest to, iż choćby nie uznał za stosowne ze mną o tym porozmawiać! Po prostu oznajmił: „Ty z Dominikiem możecie pomieszkać u twojej mamy, tam będzie wam wygodniej”. Do tej pory nie mogę uwierzyć w jego bezczelność. To nasz dom, nasz pokój, a ja mam się wynosić, żeby zrobić miejsce obcym ludziom? Nie, to już przekracza wszelkie granice.

Wszystko zaczęło się, gdy wróciłam z Dominikiem ze spaceru. Był zmęczony, marudził, a ja marzyłam tylko o tym, żeby go położyć spać i napić się spokojnie herbaty. Wchodzę do mieszkania, a tam – istny cyrk. W naszej sypialni, gdzie śpimy z Krzysztofem i Dominikiem, już rozłożyli się Magda z Jackiem. Ich dzieci, Zosia i Kacper, biegają po pokoju, rozrzucając zabawki, a moje rzeczy – książki, kosmetyki, choćby laptop – są spakowane w kącie, jakbym już tu nie mieszkała. Stanęłam jak wryta i pytam Krzysztofa: „Co to ma znaczyć?”. A on, z takim spokojem, jakby mówił o pogodzie: „Magda z rodziną przyjechali, nie mieli gdzie się zatrzymać. Pomyślałem, iż ty z Dominikiem pojedziecie do Zofii Nowak, tam macie przecież miejsce”.

Z trudem powstrzymałam wściekłość. Po pierwsze, to nasz dom! Razem z Krzysztofem spłacaliśmy kredyt, urządzaliśmy mieszkanie, wybieraliśmy meble. A teraz mam się wyprowadzać, bo jego kuzynce zachciało się pobyć w mieście? Po drugie, dlaczego mnie choćby nie zapytał? Może i zgodziłabym się pomóc, ale przynajmniej moglibyśmy to omówić. A tak – po prostu postawił mnie przed faktem dokonanym. Magda, nawiasem mówiąc, choćby nie przeprosiła. Tylko się uśmiechnęła i powiedziała: „Kasia, nie martw się, to tylko na parę tygodni!”. Parę tygodni? Ja choćby paru dni nie chcę, żeby obcy grzebali w moich rzeczach!

Jacek, mąż Magdy, siedzi cicho jak trusia. Wyleguje się na naszej kanapie, pije kawę z mojego ulubionego kubka i tylko przytakuje, gdy Magda coś mówi. A ich dzieci to osobny temat. Zosia, która ma jakieś sześć lat, już rozlała sok na nasz dywan, a Kacper, czterolatek, uznał, iż moja szafa to świetne miejsce do zabawy w chowanego. Spróbowałam delikatnie zasugerować, iż to nie hotel, ale Magda tylko machnęła ręką: „Oj, dzieci, co z nich wyciągniesz?”. No jasne, a sprzątać po nich pewnie mam ja.

Próbowałam porozmawiać z Krzysztofem na osobności. Powiedziałam, iż jest mi przykro, iż podjął taką decyzję za moimi plecami. Wytłumaczyłam, iż Dominik potrzebuje stabilności, własnego kąta, własnego łóżeczka. A wożenie trzyletniego dziecka do mamy, gdzie będzie spać na rozkładanym łóżku, to nie jest rozwiązanie. Ale Krzysztof tylko wzruszył ramionami: „Kasia, nie dramatyzuj. To rodzina, trzeba pomóc”. Rodzina? A ja z Dominikiem to już nie rodzina? Byłam tak wściekła, iż o mało nie wybuchnę płaczem. Ale zamiast tego zaczęłam pakować walizki. jeżeli myśli, iż będę siedzieć cicho i się na to godzić, to się myli.

Moja mama, Zofia Nowak, gdy dowiedziała się, co się stało, była wściekła. „To co, Krzysztof teraz decyduje, kto ma mieszkać w waszym domu? – oburzała się przez telefon. – Przyjeżdżaj, Kasiu, ja was z Dominikiem przygarnę, a z mężem się później rozliczysz”. Mama to kobieta z charakterem, już szykowała się, żeby przyjechać i wyrzucić nieproszonych gości. Ale ja nie chcę awantury. Chcę tylko, żeby mój syn miał spokój, a ja żebym mogła przemyśleć, co dalej.

Pakując walizkę, wciąż przewracałam w głosie tę całą sytuację. Jak to możliwe, iż Krzysztof tak łatwo wymazał nas z Dominikiem z naszego własnego życia? Zawsze starałam się być dobrą żoną: gotowałam, sprzątałam, wspierałam go. A on choćby nie pomyślał, jak się poczuję, gdy zobaczę obcych w naszej sypialni. I najgorsze – choćby nie przeprosił. Tylko rzucił: „Nie rób z igły widły”. Wybacz, Krzysiu, ale to nie igła, tylko całe drzewo, które teraz rozłożyło się w moim łóżku.

Teraz jadę do mamy i, szczerze mówiąc, to trochę mi ulżyło. U Zofii Nowak zawsze jest przytulnie, pachnie ciastem, a Dominik uwielbia bawić się w jej ogródku. Ale nie zamierzam tak odpuścić. Już postanowiłam: gdy wrócę, porozmawiam z Krzysztofem poważnie. jeżeli chce, żebyśmy byli rodziną, musi szanować mnie i naszego syna. A Magda z Jackiem niech szukają sobie wynajętego mieszkania albo hotelu. Nie mam nic przeciwko pomocy, ale nie kosztem mojego komfortu i nie bez mojej zgody.

Gdy wkładam zabawki Dominika do torby, patrzy na mnie swoimi dużymi oczami i pyta: „Mamo, długo będziemy u babci?”. Przytulam go i mówię: „Niedługo, kochanie. Tylko na trochę, a potem wrócimy do domu”. Ale w głębi serca wiem, iż wrócę tylko wtedy, gdy będę pewna, iż to znów nasz dom, a nie noclegownia dla dalszej rodziny. A Krzysztof niech się zastanowi, co jest dla niego ważniejsze – jego „gościnność” czy nasza rodzina.

Idź do oryginalnego materiału