Rozstanie w przyjaźni: Jak zakończyć związek bez nienawiści i konfliktów

twojacena.pl 13 godzin temu

*Zapiski z pamiętnika*

Czy można pozostać przyjaciółmi, gdy najlepsi przyjaciele się rozwodzą? Myślałem, iż rozwód dotyczy tylko męża i żony. Okazało się, iż chodzi też o wszystkich, którzy z nimi przyjaźnili się przez lata…

Nasza paczka uformowała się w Łodzi, a dokładniej w jej przedmieściach tam, gdzie ciągną się długie ulice z podobnymi domkami, wypielęgnowanymi trawnikami i skrzynkami na listy tuż przy drodze. Najpierw spotykaliśmy się na kursach nowego życia, na imprezach lokalnej społeczności, na dziecięcych urodzinach i szkolnych przedstawieniach. Po kilku latach nikt już nie wyobrażał sobie świąt i weekendów bez siebie.

W naszej grupie było sześć par.
Ja z żoną.
Ewa z Bartkiem najbliżsi nam.
I jeszcze cztery rodziny z dziećmi w podobnym wieku.

Nasz kalendarz był wypełniony jak u jednej wielkiej rodziny:
Lato wyjazdy nad jezioro, grillowanie, kukurydza z ogniska i Święto Niepodległości w parku z fajerwerkami.
Jesień jabłka z cydrem, Halloween i Wigilia u kogoś z grona.
Zima narty, święta Bożego Narodzenia i ferie dzieci w Zakopanem.
Wiosna Wielkanoc z tradycyjnymi śniadaniami.

Wydawało się, iż ta przyjaźń przetrwa wszystko.
Aż pewnego dnia zadzwoniła Ewa i spokojnie oznajmiła:
Rozstajemy się z Bartkiem.

Zamarłem jak zawieszony komputer. Przecież oni byli wzorową parą! Żadnej chmurki na ich niebie… A może po prostu nie chcieliśmy tego widzieć, bo tak było wygodniej? W końcu wydukałem pierwsze, co przyszło mi do głowy:
A co z naszą wigilią u was w piwnicy? Obiecałaś pierogi z kapustą i grzybami…

Impreza i tak się odbyła, ale u nas szkoda było marnować jedzenie.
Bartek przyszedł z nową dziewczyną.
Jesteśmy przecież cywilizowani mrugnął niezręcznie do reszty.

Piękna, ledwo trzydziestka, włosy do pasa, nogi jak u modelki, a spodenki ledwo zakrywające pupę. Faceci połykali ślinę, żony przewracały oczami. Ewa prychnęła:
No, no, zobaczymy, jak będzie śpiewać, gdy odkryje, jaki z niego sknera!
I nagle zwróciła się do mnie:
Ty w ogóle po czyjej jesteś stronie?!

Wieczór został zepsuty.

W odwecie Ewa przyprowadziła na kolejne urodziny jakiegoś wiekowego nudziarza w workowatym garniturze i okrągłych okularach. Cały wieczór prawił mądre przemowy, przerywane płaskimi dowcipami, i w końcu zgasł, nie zyskując sympatii ani u kobiet, ani u mężczyzn.

W domu byli małżonkowie stali się tematem numer jeden.
Żony solidarnie trzymały stronę Ewy.
Mężczyźni, choć udawali oburzenie postępkiem Bartka, w duchu mu zazdrościli.

Rozpoczęła się dyplomatyczna wojna.
Na moje urodziny zaprosiliśmy tylko Ewę z dziećmi żeby maluchy się nie nudziły.
Na letnie grillowanie Bartka z kolejną lalką: tam i tak wszyscy tylko jedzą i piją, nie trzeba dużo gadać.

Najtrudniejsze były rocznice.
Kasia, szykując się do srebrnego wesela, westchnęła dramatycznie przez telefon:
Rafał, nie wiem, jak ich posadzić. Nie wytrzymamy tej wymiany spojrzeń.
Spędziliśmy godzinę, rysując plan stołu:
Bartka z nową za kolumnę w rogu.
Ewę przy kominku, blisko deserów.
Dzieci gdzie się da.
Może ktoś zachoruje i nie przyjdzie? westchnęła z nadzieją, a potem zaczęła szeptać usprawiedliwienia samej sobie.

Kulminacja nastąpiła na zakończeniu szkoły ich córki.
Sala ulubionej pizzerii, kwiaty, balony, muzyka.
Ewa po jednej stronie długiego stołu.
Bartek po drugiej.
Pośrodku tort jak linia demarkacyjna.

Nowa Bartka, z dekoltem ku uciesze młodzieży, przeglądała telefon. Żony rzucały mężom ostre spojrzenia. Mężczyźni udawali, iż interesuje ich tylko pizza. Spróbowałem rozładować atmosferę:
Ważne, iż oboje tu jesteście. Córka się cieszy…

Chłód był taki, iż pizza zamieniła się w lód.

Z czasem wszystko się ustabilizowało.
Częściej spotykaliśmy się z Ewą ciekawiej i bezpieczniej.
Z Bartkiem kontakt ograniczał się do lajków i przypadkowych spotkań w Biedronce.

I zrozumiałem prostą rzecz: rozwodzą się nie tylko mąż i żona. Trochę rozwodzą się też przyjaciele.

Teraz każde nasze święto to jak posiedzenie Rady Bezpieczeństwa: ścisły protokół i przemyślane miejsca przy stole.
Wigilię, na przykład, obchodzimy na dwie tury:
Najpierw z Ewą barszcz z uszkami i pierogi.
Potem z Bartkiem schabowy i jego kolejna laleczka w miniówkach.

Ostatnio pomyślałem: jeżeli ktoś jeszcze się rozwie

Idź do oryginalnego materiału