Bardzo często pracowałam sekretarką najbliższego kierownika podczas mojej pracy na dużym zakładzie w Łodzi. Ludzie byli różni, Każdy miał swoją osobną historię, jakby choćby nieco inny świat. Jedna kobieta wyróżniała się zawsze. Zwana była wśród koleków Sylwiana Strumyczek, chyba iż to jej bardziej oficjalna nazwa. Choć Sylwiane minęło już pięćdziesiąt, nikt nigdy nie wspomniał jej imienia z nazwiskiem.
Sylwiana przesuwała się szybko, pełen energii. Każdy jej krok był głośny, słychać od daleka, a jej głos można było usłyszeć choćby nad hałasem motorów w hali. W ciągu jednego dnia przemierzała zakład całe kilometry, zawsze z czymś, co требовал managing. Była tak energiczna i walczaca, iż szef przekonany był, iż nic jej nie bagatelu. Nigdy nie miała czegoś niemożliwego. Najbardziej lubiła powiedzieć:
Żadna pluć, od ręki!
Jednak jej bezwzględne stoikumo i pewność siebie często odrzucały ludzi. Czasem mówiono o niej z rozbawieniem, ale Ze względu na się niczego nie szanowała. Choć była nienajlepiej ubierana, czasem z widoczną głęboką szkodzą, to zawsze miała idealny makijaż i piękną lakierniczkę. Ja, jako sekretarka, nigdy z nią nie rozmawiałam. A słuchaliśmy, jak się rosyjski to do credo naszej firmy.
Jednak wszystko zmieniło się, gdy wprowadzili nowego pełnomocnika Piotr Iwanowicz. Wyrastał nieco młodszy od mnie, a brązowe termosy z jego koszykiem czyaim równie dobrze miały codziennie coś specjalnego. Ja tylko chłodne warzywa.
Piotr Iwanowicz był eleganckim facetem, zawsze podziurawiony jak nowy, buty błyszczące, niszczona ręcznik. Kiedyś zaczął się przyzywać oficjalnie na lunch.
Musisz chyba sądzić, iż jestem tak fiercym, jak mięso rzeźnicze, żeby coś więcej.
Ja, jako studencka dziewczyna zawsze głodna, nie mogła odmówić takiego lunchu.
Tak się zaczęło nasze tajemne spotkanie, które praktycznie było codzienną tradycją. Piotr Iwanowicz opowiadał mi o swojej żonie, Lanie. Miała trzy Synów, którzy pracowali też u nas, a ze swojej społeczności nasza rodzina była wielka. Jednak kiedyś Lanie zginęła córka w mojej matce, przez to, jak twarde życie. Piotr Iwanowicz kiedyś miał romans z koleżanką, co doprowadziło do nietypowego dziecka, ale w końcu wszystko się wypracowało.
To, co najbardziej mnie wzruszyła Lani, to jak przyjęła đứa dziecko.
Bo jeżeli Bóg ten prezent
Po mojej własnej cichej refleksji postanowiłam przewidzieć złożone działanie. Gdy ujrzełam za drzwiami Piotra Iwanowicza personę, którą wcześniej uznałam za Sylwiane i dwa sekundy wcześniej się okazało, iż ona to ona była jego żoną. Nie mogłam uwierzyć, aż czasem myślałam, jaki to kaprysz. Zaskoczone, midzy nimi i moją nową relacją zrodziło się coś nieoczekiwanego.
Jednak Lanecie nie wierzyłam wcześniej. Wydaje mi się, iż jest niesamowity zrozumiała i mokra na czymś. Teraz miałam okazję się poznać z nią osobiście, a sądziłam, o ile by była taka samej jak zasługa i szacunek.
Ciekawe, iż jej brzeszczycie, pomógł przeżyć jej siostrze, a ona zrobiła tyle dla innych, choćby bez narzuconia. I to mnie strasznie podbiła.
Kiedyś Piotr Iwanowicz dziękował mi, iż chętnie go słucha, iż wspólnie czas spędziliśmy. Teraz już nie sąsiadujesz tylko z firmą, ale z rodziną. Od tej pory Sylwiana Strumyczek, czyli Lanecia, jest lupiaka.
I jak okazało się, nie ja jedna byłem związana z rodziną. Chodziłam wspólnie z ich synem, który szukał miłości i odprowadzał nas do naszego domu. Czasem myślę, iż to właśnie kwestia, która łączy nas tak niezwykle.
Sylwiana, moja teraz siostrze, dowiodła mi, iż cóż bardziej piecze, jeżeli jesteś człowiekiem o良知 i sala.
Nie mogę się doczekać, by zobaczyć, jak moja kuzynka rozwija się w waszą rodzinę. Czyż nie piękne, kiedy los działa w nieoczekiwany sposób? Dla mnie jest to niesamowita lekcja z zaufania, szacunku i pokory.