Uwierzyłam w miłość i zostałam oszukana: Jak młody mężczyzna złamał mi serce

polregion.pl 3 miesięcy temu

**10 maja 2023**

Nazywam się Bronisława. Mam 62 lata i myślałam, iż moje serce znowu zacznie bić szybciej, gdy poznałam mężczyznę, który obiecywał mi radość. Zamiast miłości dostałam upokorzenie i ból. Był ode mnie młodszy o 17 lat, a ja, uwiedziona jego uśmiechem i bukietami, wpuściłam go do swojego domu w małym miasteczku pod Łodzią. Dopiero później zrozumiałam, iż widział we mnie nie kobietę, a wygodną służącą. To historia o walce o godność i gorzkim pytaniu: dlaczego w moim wieku tak trudno o prawdziwe uczucie?

Moje życie nie było łatwe. Wiele lat temu rozwiodłam się z pierwszym mężem. Pił, wydawał moje pieniądze, zabierał moje rzeczy, a ja znosiłam to, aż w końcu powiedziałam sobie: „Dość!”. Spakowałam jego rzeczy, wyrzuciłam za drzwi i zamknęłam je na zawsze. Wtedy poczułam, jakby kamień spadł mi z serca. Później zdarzało się, iż poznawałam mężczyzn, ale trzymałam ich na dystans, bojąc się znowu się sparzyć. Mój syn, Tadeusz, był moją podporą, ale cztery lata temu wyjechał do Kanady do pracy i został tam. Cieszyłam się dla niego, ale nie miałam odwagi zaczynać życia na obczyźnie. W moim wieku to zbyt duże ryzyko.

Samotność stała się moją towarzyszką. „Broniu, znajdź sobie kogoś, choćby dla towarzystwa!” — namawiała mnie przyjaciółka Krystyna. „Gdzie ja go znajdę? Mężczyźni w moim wieku są albo chorowici, albo tylko narzekają. Nie potrzebują partnerki, tylko pielęgniarki!” — odparłam. Krystyna się zaśmiała: „Spróbuj z młodszym! Wyglądasz świetnie!”. Zbyłam żartem, ale jej słowa utkwiły mi w głowie. Może rzeczywiście warto zaryzykować? A nuż los da mi szansę, by znów poczuć się żywą?

I los, jak się zdawało, uśmiechnął się do mnie. Co rano w parku niedaleko domu widywałam mężczyznę. Spacerował z psem — wysoki, z siwizną w włosach i ciepłym uśmiechem. Zaczęliśmy się witać, potem zamienialiśmy kilka słów. Nazywał się Marek, miał 45 lat, był po rozwodzie, a jego syn mieszkał osobno. Pewnego dnia podarował mi kwiaty, potem zaproponował wspólny spacer. Czułam się jak nastolatka: serce waliło, policzki płonęły. Sąsiedki szeptały, przyjaciółki zazdrościły, a ja, jak za młodu, wierzyłam, iż życie dopiero się zaczyna.

Gdy Marek wprowadził się do mnie, byłam szczęśliwa. Gotowałam mu śniadania, prałam koszule, z euforią sprzątałam dom. Lubiłam się nim opiekować, czuć się potrzebna. Ale pewnego dnia powiedział: „Broniu, wyprowadź psa. Przyda ci się świeże powietrze”. Zdumiałam się: „Może razem?”. Zmarszczył brwi: „Lepiej, żeby nas razem nie widziano”. Jego słowa uderzyły jak bat. Wstydzi się mnie? Czy jestem dla niego tylko służącą? Dusza ścisnęła mi się z bólu, ale postanowiłam nie milczeć.

Wieczorem zebrałam się na odwagę: „Marku, domowe obowiązki trzeba dzielić. Możesz sam prać swoje rzeczy”. Uśmiechnął się z chłodną wyższością: „Chciałaś młodszego mężczyznę, Broniu. Więc się postaraj. Bo inaczej po co mi jesteś?”. Oniemiałam. Trzy sekundy ciszy — i warknęłam: „Masz pół godziny, żeby się spakować i wynieść”. Zrobił wielkie oczy: „Żartujesz? Nie mogę! Mój syn wprowadził dziewczynę do mojego mieszkania!”. „To się przeprowadźcie tam razem!” — rzuciłam, zatrzaskując drzwi.

Gdy odszedł, spodziewałam się łez, ale nie przyszły. Tylko lekki smutek i pustka. Otworzyłam mu serce, a on potraktował mnie jak darmową sprzątaczkę. Dlaczego w moim wieku tak trudno o miłość? Dlaczego mężczyźni widzą we mnie wygody, a nie kobietę z duszą? Dumna jestem, iż miałam siłę go wyrzucić, ale ból został. Marzyłam o kimś, kto będzie mnie doceniał, a dostałam lekcję: nie każdy uśmiech jest szczery. Krystyna mówi: „Broniu, jeszcze znajdziesz swojego człowieka”. Ale boję się znów zaufać.

Nie żałuję swojej decyzji. Lepiej sama niż w upokorzeniu. Gdzieś głęboko wciąż wierzę, iż jest mężczyzna, który zobaczy we mnie nie wiek, ale serce. Jak nauczyć się znów ufać po takiej zdradzie? Może ktoś przeżył coś podobnego? Gdzie znaleźć siłę, by uwierzyć w miłość? Moja historia to krzyk kobiety, która pragnie kochać, ale boi się, iż czas uciekł. Czy naprawdę nie zasługuję na szczęście w wieku 62 lat?

**Dzisiejsza lekcja:** Nie każdy, kto przynosi kwiaty, ma czyste intencje. Czasem lepiej być samotną niż czyimś meblem. Ale nadzieja — ta ostatnia nie ginie.

Idź do oryginalnego materiału